Po wprowadzeniu prawa aborcyjnego, lobby aborcyjne nigdy się nie zatrzymuje. Najpierw są to „wyjątki” – czyli najczęściej eugenika, potem aborcja na żądanie - 12 tydzień, 14 tydzień i tak trwa walka o aborcję aż do chwili porodu. Tam, gdzie te cele zostają osiągnięte, pojawiają się nawet propozycje, by matka po porodzie mogła zdecydować, czy chce dziecko, czy lekarz ma je zabić np śmiertelnym zastrzykiem. W międzyczasie pojawiają się też takie potworki jak aborcja selektywna, gdy niektórym dzieciom z ciąży mnogiej pozwala się żyć, a inne się zabija np na podstawie kryterium płci.
Społeczeństwo jest już wówczas zupełnie zniszczone i jeśli nie podejmie w odpowiednim momencie walki o swoje przetrwanie, wkracza na ścieżkę samozniszczenia. Aby zapobiec możliwości podjęcia tej walki, najlepszym sposobem jest jego sekularyzacja i ateizacja. Potem łatwo jest już wmówić większości, że zakaz aborcji to „wymysł kościelny”, a morderstwo dokonane na dziecku nienarodzonym to "prawo kobiet" czy "wolny wybór".
Jednak uznanie aborcji za "prawo kobiety" nie dzieje się bez skutków ubocznych.
Jednym z najczęstszych jest nienawiść do dzieci, wyrażające się np w histerycznej reakcji na widok matki karmiącej swoje dziecko piersią w miejscach publicznych, całkowitym braku zrozumienia dla dziecięcych zachowań, takich jak płacz, mówienie zbyt głośno lub ogólnie gadatliwość.
Następnie jest to używanie obraźliwych określeń w stosunku do dzieci, takich jak "bachor", dyskredytacja samych matek i ich wyboru poświęcenia się wychowaniu dzieci jako "gorszego sposobu na życie" od kariery zawodowej. Szczególnie przykre jest atakowanie matek dzieci niepełnosprawnych, gdzie niektórzy aborcjoniści i aborcjonistki naprawdę nie przebierają w środkach, zarzucając takim mamom egoizm, niejako udowadniając, że ich własny egoizm bardzo ich boli i nie mogą znieść widoku mamy poświęcającej się swojemu choremu dziecku, które w ich opinii nie powinno się "męczyć życiem".
Innym skutkiem jest wrogość do wszelkich inicjatyw, które mają na celu pomoc matce w trudnej sytuacji, a która jednak chce urodzić dziecko, np niszczenie okien życia, dewastacje siedzib organizacji pro-life lub zniesławianie instytucji, które oferują pomoc samotnym matkom.
Na koniec trzeba też wspomnieć o traktowaniu zwierząt, przede wszystkim psów, jako substytutu dziecka i przelewaniu na nie uczuć macierzyńskich. Nie chodzi tu o zwykłe przywiązanie do swojego zwierzaka. Niedawno na twitterze jeden z użytkowników zadał pytanie, czy wolelibyście, aby coś stało się obcemu dziecku niż waszemu psu. Niestety bardzo często odpowiedzią było - mój pies jest ważniejszy. Jest to straszna patologia, której źródła można szukać właśnie w mentalności aborcyjnej.
Bardzo trafny wpis. Niestety opisywane podejście można coraz częściej zaobserwować wśród Polaków. To już nie są historie i podejście przeczytane gdzieś na zagranicznym portalu, ale opinie wyrażane przez sąsiadów, czy kolegów z pracy.
OdpowiedzUsuńNajsmutniejsze, że ludzie i całe społeczeństwa nie łączą skutków z przyczyną i coraz bardziej idą na dno...
OdpowiedzUsuń