Wśród argumentów mających niejako usprawiedliwić morderstwo dokonywane na nienarodzonych dzieciach, pojawiają się słowa "aborcja była zawsze". To prawda, że zawsze była. Zawsze także wiedziano, że jest ona zabiciem niechcianego dziecka i nikt nigdy nie nazywał jej prawem kobiety. W pismach Kościoła katolickiego rzadko można trafić na słowa potępiające ten proceder, bowiem nikt nigdy nie wątpił, że z moralnego punktu widzenia jest ona niedopuszczalna. A oczywistości rzadko są tematem wielkich kazań. Czasami zdarzają się wśród aborcjonistów mgliste powoływania się na św. Tomasza z Akwinu, który nie znając jeszcze tak dokładnie jak obecnie tego, jak rozwija się człowiek od momentu poczęcia, rzeczywiście przejął od Arystotelesa niektóre jego tezy, wówczas nie poparte nauką. Nigdzie jednak św. Tomasz nie twierdził, że człowiek ma prawo ingerować w trakcie ciąży, by pozbawić nowo poczętego człowieka jego życia, niezależnie jaki status miałoby to życie. Obecnie rozwój embriologii i chociażby możliwość dokonania badania usg, nie powinny pozostawiać jakichkolwiek złudzeń, że podczas aborcji mordowany jest człowiek. Bóg, który daje życie, nie daje go po to, by człowiek je odbierał. Ks. prof. Oko mówi wprost: "Kto zabija dzieci Boga, jest wrogiem Boga”.
Nazwanie aborcji prawem kobiety zhańbiło słowo matka. Dziś z kochającej opiekunki, pełnej troski i miłości, stała się ona właścicielką ciałka swojego dziecka, z którym może zrobić to, co chce. Miłość macierzyńska nie tylko stała się swoją karykaturą, ale wręcz utraciła prawo do tej nazwy. Jeżeli miłość chce prawa do zamordowania obiektu owej miłości, czym jest? Na pewno nie miłością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz