18/11/2025

Przebaczenie - jak żyć po aborcji.

Decyzja, która ma rozwiązać wszystkie problemy, zwykle podejmowana ze świadomością, że jest zła, ale przecież często życie ludzkie stawia przed nami wybór, w którym brak rozwiązań idealnych, więc tak, mniejsze zło. Po decyzji czyn. A po czynie co? Czasami nic. Czytałam historię kobiety, która w wieku 25 lat dokonała aborcji, potem przeżyła wiele lat w spokoju, a potem, już w starości, zmarł jej mąż. Wówczas dopiero diagnoza: ostry syndrom poaborcyjny. Tęsknota za dzieckiem, żal z powodu jego zabicia, natrętne pytania kim by było, jakie by było, świadomość, że po śmierci męża uleczyłoby samotność. Oraz poczucie winy. 
Gdyby ta kobieta zmarła przed mężem mogłaby być wymarzonym argumentem dla aborcjonistów, że można zabić dziecko i żyć spokojnie, jakby nic się nie stało. Ale mąż umarł pierwszy i stała się kolejnym przykładem, że syndrom poaborcyjny jest tykającą bombą, która czasem wybucha od razu po aborcji - często z przyczyn fizjologicznych, bowiem organizm nastawiony na ochronę nowego życia wariuje po jego "usunięciu" i może dać objawy silnej depresji lub stanów lękowych. Często odzywa się podczas menopauzy, czasem przy końcu życia, po śmierci kogoś bliskiego, a czasem zapewne ... nigdy. Co czuje kobieta, która po aborcji, nareszcie gotowa na dziecko, poroni te chciane? Czy można obronić się przed myślami o tamtym zabitym? Co czuje, gdy już nie może zajść w ciążę? A przecież aborcja, "zwykły zabieg", zwiększa ryzyko zarówno poronień, jak i bezpłodności.
Ks. Marek Bąk w jednej ze swoich wypowiedzi, dostępnych na youtube, powiedział, że ponieważ najsilniejszą ludzką emocją jest poczucie winy - najbardziej nam potrzeba przebaczenia. Bóg zawsze jest gotów przebaczyć, a Kościół poprzez swoich kapłanów wyspowiadać z każdego grzechu. Bóg lituje się nad swoimi zagubionymi dziećmi, które bez Niego nic dobrego zrobić nie mogą, zawsze gotów przygarnąć i przebaczyć, gotów pocieszyć. Kościół także pomaga - organizuje rekolekcje dla ludzi dotkniętych złem aborcji - nie tylko matek, ale też rodzin zabitego dziecka, lekarzy, w parafiach też można otrzymać różnoraką pomoc. Z tym zwykle nie ma problemu. 
Problem jest w tym, aby przebaczyć sobie.
Warunkiem uzyskania przebaczenia jest uznanie własnej winy. A z tym nie każdy ma chęć się zmierzyć. Bezmyślne zarzuty antyteistów, że jak to jest w Kościele, że jakiś potwór, zbrodniarz wojenny, Hitler i Stalin w jednej osobie, tylko sobie pójdzie do spowiedzi i już jest czysty nieskalany, całkowicie pomija fakt, że koniecznym warunkiem spowiedzi jest uznanie swej winy i żal za grzechy oraz ignoruje psychikę człowieka, dla którego zmierzenie się z każdą winą jest trudne. Wymigujemy się, usprawiedliwiamy, zaprzeczamy nawet drobiazgom - szukamy okoliczności, innych winnych nawet gdy chodzi o błahostki. Jak zatem zmierzyć się z taką winą? Warto w takiej chwili pamiętać, że w ruchach pro-life jest wiele kobiet i mężczyzn, którzy popełniwszy ten jakże ogromny błąd, żałując go, zapragnęli rozpocząć walkę z kłamstwem aborcji, które tak dobrze na własnej skórze poznali. Nie spotkali się oni tam z potępieniem, ale ze zrozumieniem i otrzymali wsparcie i możliwość odkupienia winy, pracując na rzecz Nienarodzonych. To na pewno jest dobra droga dla zmagających się z poczuciem winy po aborcji i sposób, by czyniąc dobro, uspokoić serce i duszę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz