Gdyby ta kobieta zmarła przed mężem mogłaby być wymarzonym argumentem dla aborcjonistów, że można zabić dziecko i żyć spokojnie, jakby nic się nie stało. Ale mąż umarł pierwszy i stała się kolejnym przykładem, że syndrom poaborcyjny jest tykającą bombą, która czasem wybucha od razu po aborcji - często z przyczyn fizjologicznych, bowiem organizm nastawiony na ochronę nowego życia wariuje po jego "usunięciu" i może dać objawy silnej depresji lub stanów lękowych. Często odzywa się podczas menopauzy, czasem przy końcu życia, po śmierci kogoś bliskiego, a czasem zapewne ... nigdy. Co czuje kobieta, która po aborcji, nareszcie gotowa na dziecko, poroni te chciane? Czy można obronić się przed myślami o tamtym zabitym? Co czuje, gdy już nie może zajść w ciążę? A przecież aborcja, "zwykły zabieg", zwiększa ryzyko zarówno poronień, jak i bezpłodności.
Ks. Marek Bąk w jednej ze swoich wypowiedzi, dostępnych na youtube, powiedział, że ponieważ najsilniejszą ludzką emocją jest poczucie winy - najbardziej nam potrzeba przebaczenia. Bóg zawsze jest gotów przebaczyć, a Kościół poprzez swoich kapłanów wyspowiadać z każdego grzechu. Bóg lituje się nad swoimi zagubionymi dziećmi, które bez Niego nic dobrego zrobić nie mogą, zawsze gotów przygarnąć i przebaczyć, gotów pocieszyć. Kościół także pomaga - organizuje rekolekcje dla ludzi dotkniętych złem aborcji - nie tylko matek, ale też rodzin zabitego dziecka, lekarzy, w parafiach też można otrzymać różnoraką pomoc. Z tym zwykle nie ma problemu.
Problem jest w tym, aby przebaczyć sobie.
Warunkiem uzyskania przebaczenia jest uznanie własnej winy. A z tym nie każdy ma chęć się zmierzyć. Bezmyślne zarzuty antyteistów, że jak to jest w Kościele, że jakiś potwór, zbrodniarz wojenny, Hitler i Stalin w jednej osobie, tylko sobie pójdzie do spowiedzi i już jest czysty nieskalany, całkowicie pomija fakt, że koniecznym warunkiem spowiedzi jest uznanie swej winy i żal za grzechy oraz ignoruje psychikę człowieka, dla którego zmierzenie się z każdą winą jest trudne. Wymigujemy się, usprawiedliwiamy, zaprzeczamy nawet drobiazgom - szukamy okoliczności, innych winnych nawet gdy chodzi o błahostki. Jak zatem zmierzyć się z taką winą? Warto w takiej chwili pamiętać, że w ruchach pro-life jest wiele kobiet i mężczyzn, którzy popełniwszy ten jakże ogromny błąd, żałując go, zapragnęli rozpocząć walkę z kłamstwem aborcji, które tak dobrze na własnej skórze poznali. Nie spotkali się oni tam z potępieniem, ale ze zrozumieniem i otrzymali wsparcie i możliwość odkupienia winy, pracując na rzecz Nienarodzonych. To na pewno jest dobra droga dla zmagających się z poczuciem winy po aborcji i sposób, by czyniąc dobro, uspokoić serce i duszę.